Drwal, czyli hipster bardziej

Jak ćwierkają niektóre ptaszki, metroseksualizm ustępuje miejsca nowej, ultramęskiej modzie, posługującej się zdecydowanie bardziej wyrazistymi środkami ekspresji. Mowa o drwaloseksualizmie (lub z angielskiego: lumberseksualizmie). Nazwa jak nazwa, znów jest nieco myląca i trochę strach dociekać, jak te wszystkie przedrostki maja się do seksualizmu jako takiego.
Wszak metroseksualizm, nie oznaczał bynajmniej popędu do podziemnych środków transportu ani skłonności do czerpania satysfakcji seksualnej z kładzenia się na torach metra na odcinku Ursynów - Stokłosy. Z resztą jak wtedy radziliby sobie metroseksualni np. z Radomia? W praktyce objawiało się to raczej wczesnym wstawaniem, aby przed wyjściem do pracy czy na uczelnię zdążyć spędzić te 2 - 3 godzinki w łazience i skorzystać ze wszystkich zgromadzonych tam kosmetyków.


Precyzyjna egzegeza drwaloseksualizmu, jako świeżego trendu w modzie, nastręcza jeszcze pewnych trudności, można więc w uproszczeniu założyć, że niekoniecznie będzie się on manifestował przygodnymi związkami partnerskimi zawieranymi podczas wyrębu lasu na obszarze Brokeback Beskid Niski Mountain, ale raczej powszechną skłonnością do pokazywania się na mieście z brodą wielkości Knyszyńskiego Parku Krajobrazowego i w specyficznych ciuchach, które - wprawdzie bez markowych metek - można z rzadka spotkać już tylko jedynie w post-pegieerowskich osiedlach w pobliżu lasu. Nie do końca jasne jest pochodzenie zjawiska drwaloseksualizmu. Wprawdzie wyrąb lasów i związany z nim styl życia oraz charakterystyczne atrybuty są znane już od tysięcy lat, a przynajmniej od momentu wynalezienia flanelowej koszuli w kratę, ale pierwsze udokumentowane przypadki zainteresowania znudzonych codzienną rutyną przedstawicieli klasy średniej ideą lumberseksualizmu datują się dopiero na lata 60. i 70.


Na pierwszy rzut oka mężczyzna drwaloseksualny (homo silva erctus) to ewolucyjne następstwo i wersja rozwojowa standardowego hipstera. Coś w rodzaju hipstera bardziej, więc niewprawne oko może mieć problem z odróżnieniem przedstawicieli obu gatunków - chyba, że nam się poszczęści i natrafimy na osobnika, który dla ułatwienia identyfikacji da się zaspotować na Placu Zbawiciela z trzymaną na widoku podręczną siekierką. W tym miejscu należy otwarcie powiedzieć, że lumber-look nie jest dla wszystkich i nie każdy hipster pójdzie za tą modą. Mało kto - chociażby ze względu na skromne warunki mieszkaniowe - może sobie pozwolić na hodowlę bujnej brody i trzymane w domu bogatej kolekcji swetrów z wełny muflona wraz z zestawem środków do zwalczania moli. Nie jest to też moda z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, choć nie brak nonkonformistów, którzy za nim mają wygodę i z powodów lajfstajlowych gotowi są na wszystko.
Wydaje się, że w związku z nową modą czeka nas również rewolucja w zakresie środków transportu. O ile flagowym hipsterskim wehikułem stał się rower - możliwie jak najstarszy i pochodzący przynajmniej z Kuby albo Mongolii i z nieodłączną skrzynką po brokułach w charakterze bagażnika - to wszystko wskazuje na to, że obowiązującym lumbermobilem nadchodzącej ery będzie Subaru Forester z rzuconą niedbale na tyle siedzenie siekierą lub piłą spalinową, pełen walających się po podłodze świeżych świerkowych wiórów, niedźwiedzich odchodów i jelenich poroży.
Przewidywane jest również znaczne ożywienie handlu drwalskimi akcesoriami. W sklepach internetowych będzie można kupić flanelowe koszule w kratę, poklejone żywicą, jeansy z fabrycznymi dziurami wyszarpanymi przez piłę, ochraniacze na siekiery z logotypami modnych marek, środki do trzebienia pasożytów brody oraz plastikowe imitacje wiórów, niedźwiedzich odchodów i jelenich poroży. Znów trzeba będzie uważać na chińskie podróbki, bo przyłapanie z wiórami kiepskiej jakości (np. z lipy) będzie oznaczać towarzyską śmierć ... Niestety nie ma co się łudzić, że stylizacja na drwala wpłynie na zmianę środowiska naturalnego, w którym zwykli przebywać podatni na modowe trendy kreatywni indywidualiści.


Lumberseksualizm pozostanie zjawiskiem typowo miejskim. Któż by ich zaspotowal gdzieś w głębi Bieszczad, przy kopcu do wypalania węgla drzewnego? Będą nadal okupować Starbucksy, dla odmiany przynosząc tam swoje MacBooki w futerałach od siekier. Nic się nie zmieni. Tylko w kawie będzie więcej włosów ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x.