„Wiesz, za moim oknem na drzewie zaczęły żółknąć liście. Ale, czekaj, to chyba jest jakaś choroba drzew, prawda? Coś mówili….”"…Jakby Ci to powiedzieć, ta choroba nazywa się jesień – „Ja zawsze mówiłem, że Nowy Rok powinien zaczynać się jesienią, a nie w środku zimy… bo razem z jesienią zawsze przychodzą największe zmiany. Nie zawsze na gorsze! I lubię pierwsze wieczory w wełnianym szalu, pierwsze melancholijne dni z małym deszczem. Tylko niech to lato będzie, choć odrobinę dłuższe, tak mało go mamy!
Uwielbiam jesień. Jej barwy, deszcz za oknem, gorącą czekoladę w jesienne chłodne wieczory, kiedy siedzę owinięty kocem i rozmyślam. Rozmyślam o tym, co było, o tym, co może być. Analizuję, co zrobiłem, co można w przyszłości naprawić. Cudowna jest ta pora roku. Sama z siebie skłania do przemyśleń, aby po zimie, kiedy i My odpoczniemy jak cała natura, na wiosnę obudzić się z głową pełną pomysłów i chęci do działania. Teraz gdy samotność mnie opuściła, takie jesienne wieczory pragnę spędzać przytulony do najwspanialszego Mężczyzny na świecie. Wspólne oglądanie filmów, rozmowy lub po prostu w ciszy cieszyć się nawzajem swoją obecnością. Być po prostu szczęśliwym. A w słoneczne jesienne dni wybierać się na spacer, ot tak podziwiać barwy natury.
Zimą to ja szczerze mówiąc mam poczucie ciągłości niezależnie od zmian w kalendarzu – nieustająco marznę, ubieram się w kolejne warstwy i wyglądam jak ludzik z reklamy Michelin. A jesienią… aż chciałoby się odwrócić kolejną kartkę.
Kolejna jesień przypomina mi o uciekającym czasie, o tym, że z roku na rok mamy go co raz mniej. Warto wykorzystywać to co mamy, to co daje nam los. Nasze szczęście zależy od nas, nie ma żadnych powodów abyśmy nie byli szczęśliwi. Trzeba tylko chcieć o to zawalczyć.