Powalentynkowe myśli

Walentynki, absurdalne święto komercji. Jak co roku reklamy z miłością i serduszkami w tle, wystawy sklepowe z migdalącymi się gołąbkami otaczają nas i osaczają. Od tygodni widać było straszną nagonkę na Walentynki. Na blogach widziałem pełno wpisów, które mają nam pomóc przy wyborze prezentu w tym dniu dla naszej partnerki/partnera. Dlaczego w ten dzień mamy się kochać bardziej? Przecież kochać się powinno cały rok jak i również to okazywać. Taki dzień spędzania go tylko z partnerem sam na sam, można zrobić tak naprawdę codziennie. Wyłączyć telefon, razem wyjść do restauracji, zjeść kolację w domu, wyjść do kina czy zostać i zrobić maraton ulubionych filmów w domu, pod kołdrą z pizzą w ręku. Ważne jest, żeby poświęcić ten czas w 100% partnerowi. 
Ale nie o tym chciałem pisać. Skupię się na samym uczuciu jakim jest miłość. Jak wspomniałem nasza miłość do najbliższych nam osób powinna się urzeczywistniać każdego dnia. I nie wiem, dlaczego niektórzy twierdzą, że trudno jest zdefiniować miłość. Dla mnie oczywistą jest sprawą, że miłość to dawanie. Dawanie i obdarzanie. Tak jak przejawem asertywności czy zdrowego poczucia własnej wartości jest umiejętność przyjmowania pochwał i krytyki oraz umiejętność brania, tak przejawem miłości jest umiejętność dawania.



1. Kochamy, więc dajemy komuś swój czas, rezygnując przy tym nierzadko z własnych przyjemności.

2. Kochamy, więc dajemy komuś swoją troskę i zainteresowanie – nie udawane, lecz autentyczne.

3. Kochamy, więc dajemy komuś to odczuć. Słowem, gestem, spojrzeniem. Wszystkim naraz. Słowo „kocham” jest bardzo ważne, bo kazać się komuś domyślać, jakie żywimy do niego uczucia, to tak jak kazać komuś zgadywać, który ząb nas dzisiaj boli. Zgadywanki i domyślanki zostawmy sobie na niedzielne zabawy z dziećmi ;) .

4. Kochamy, więc obdarzamy zaufaniem. Kiedy dziecko lub mąż/żona wróci o innej porze, niż obiecało, zakładamy, że albo miało bardzo ważny powód, albo po prostu w ferworze zajęć zapomniało o obietnicy. To się zdarza każdemu. A jakże często podejrzewamy najgorsze… Dziecko? Ignoruje nasze polecenia! Mąż/Żona? Hm… Tu każdy sobie dopowie ;)

5. Kochamy, więc dajemy drugiej osobie prawo do bycia sobą. Nie oczekujemy ideału na obraz i podobieństwo ideału w naszej głowie, tylko dajemy drugiemu człowiekowi prawo do słabości, do innego zdania, do bycia kimś innym, niż my sami jesteśmy.

6. Kochamy, więc dajemy bliskiej osobie prawo do samostanowienia o sobie. Nawet jeśli mowa o dziecku – możemy mu dać na wielu polach możliwość samodzielnego wyboru i podejmowania własnych decyzji. A już na pewno odnosi się to do naszego współmałżonka.

I tak można by jeszcze wymieniać.

A jakże często jest tak, że mówimy, że kochamy, a jednocześnie przyjmujemy postawę roszczeniową. Mówimy o tym, co nam się należy, czego oczekujemy, czego nam brakuje, czego wymagamy, na co liczymy itd. A tymczasem sprawa jest bardzo prosta.

OTRZYMUJEMY TO, CO SAMI DAJEMY.

17 komentarzy:

  1. Jak mnie miłość to cholernie egoistyczne uczucie-chcieć kogoś tylko dla siebie, żeby go sobie niuniać, całować, przytulać, żeby był nasz i tylko nasz - dla naszej przyjemności. Miłości nie interesuje, czy druga osoba tego chce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sybil, jest coś takiego jak poligamia, jak ktoś chce wchodzić w takie układy i mieć nie tylko dla siebie partnera, to nic nie stoi na przeszkodzie. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale to są tylko układy, w pewnym momencie któraś strona się w kimś zakocha i bam! zawsze ktoś ucierpi. Wiem, bawiłam się w takie rzeczy, w sumie nadal się bawię i zawsze ktoś przegrywa w grze zwanej miłością.

      Usuń
    2. Skojarzyło mi się to z tym: http://img.zszywka.pl/1/0184/w_9054/design/ten-kto-pierwszy-sie-zakocha-przegr.png

      Usuń
    3. Weź mnie nie dobijaj, bo właśnie w takiej sytuacji jestem... :P Ale wiesz, to dziwne, bo dwóch słów: "kocham Cię" jednak nie dam rady wypowiedzieć na głos. Wydają mi żałosne... Mogę powiedzieć wszystko inne, ale to nie przechodzi mi przez gardło.

      Usuń
  3. Ja albo jestem tak głupi, albo mam na to inne spojrzenie. Dla mnie to i inne święta, w których wręcz sławimy ludzi są super. Podobają mi się, bo to dni, przynajmniej dla mnie, w których szczególną uwagę mogę poświęcić takiej osobie, czy to ukochanej, czy dziadkowi, czy babci, mamie czy komuś innemu. Lubie je i pomimo tej komercji jaka panuje przy tym lubię gdy widzę radosne twarze - te najwspanialsze widzę wtedy gdy prezenty są błache, ale wyraziste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś głupi :D Każdy patrzy na to inaczej. Faktem jest to, że dni kiedy możemy w 100% poświęcić partnerowi/ukochanej osobie jest niewiele. Życie w ciągłym pędzie nie sprzyja temu, a w taki dzień możemy się zatrzymać. Mnie po prostu irytuje ta nagonka i czasem mam wrażenie, że niektórzy czekają na ten dzień, aby okazać innym uczucia. A co z pozostałymi 364 dniami? Wszystko powinno być spontaniczne, a nie planowane jak co najmniej ślub i wesele.

      Usuń
    2. Bardzo często właśnie spotykam takie podejście jak Twoje;-) Może dlatego, że dla mnie ma to inny wymiar. Nie podchodzę też do tego w sposób, że to właśnie w tym dniu akurat trzeba okazać uczucia komuś, a w pozostałe dni w roku nie;-) Z drugiej strony to nie ważne jak podchodzą do tego inni, ważne jak my do tego podchodzimy i jak to praktykujemy:)

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że duży wpływ na to, jak podchodzimy do pewnych spraw ma przeszłość. W sumie nigdy nie miałem okazji świętować z nikim Walentynek, poza zeszłym rokiem. Choć i tak to było trochę wymuszone. Niestety. Będąc jeszcze dzieckiem i nastolatkiem, byłem zawsze walentynką dla mamy :D i z tej okazji dostawałem wielkiego lizaka w kształcie serca :)

      Usuń
    4. Wiadomo przeszłość, a raczej jej wydarzenia kształtują naszą osobowość, stąd może mam takie podejście, bo zawsze mi tego brakowało, a gdy już coś dostawałem, co było namiastką tego, rósł mój apetyt...:)

      Usuń
    5. Póki co mogę liczyć tylko na to, że sam sobie będę sprawiał przyjemność w takie dni :D Jakkolwiek źle to brzmi :P Może kiedyś znajdę takie szczęście, na którym nie będę musiał nic wymuszać :)

      Usuń
  4. Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga:) i tak się zastanawiam, jak to jest, że często dokonujemy niewłaściwych wyborów, dlaczego byłem w stanie zrezygnować z kogoś komu bardzo na mnie zależało dla kogoś kto ostatecznie mnie olał i nic z tego nie wyszło. Dokonując wyboru przeczuwałem już, że tak może się to wszystko skończyć, lecz zamaist wybrać pewną drogę pozedłem tą która nie przyniosła nic dobrego. Rezultat, SAMOTNOŚĆ do kwadratu... Nie wiem dlaczego rozsądek nie może wziąć góry w takich decyzjach... Pozostaje cierpieć z powodu własnej głupoty! Bardzo podobają mi się Twoje teksty, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Bardzo się cieszę, że podoba Ci się, to co piszę i w jakim stylu. Mam nadzieję, że mogę nazwać Cię stalym czytelnikiem :) i że zagościsz tu na dłużej. Zrezygnowałeś z kogoś, komu na Tobie zależało, tylko pytanie jaki był Twój stosunek do tej osoby. Czasami podejmujemy decyzje pod wpływem emocji lub chwilowego zniechęcenia. Potem okazuje się właśnie, że można było dać szansę. W pogoni za własnymi marzeniami można się potknąć. Nie wiem jak wyglądało to u Ciebie. Nie ma teraz powrotu do tej osoby? W moim przypadku było tak, że pomimo moich usilnych starań i tak naprawdę robienia tego, co on ode mnie oczekiwał, zrezygnował ze mnie. W tym wszystkim zostałem sam tylko ja. Nasi wspólni znajomi są już obecnie tylko jego znajomymi i przyjaciółmi. W takich sytuacjach, o której mówimy, niestety rozsądek jest zagłuszany przez serce i emocje. Mądry Polak po szkodzie. To jest tak bardzo prawdziwe. Jeśli to coś pomoże, chętnie będę kontynuował konwersację z Toba :)

      Usuń
  5. Dziękuję za odpowiedź:) Jest już za późno, tzn. nikt już się do mnie nie odzywa... W sumie sam tak zdecydowałem więc postanowiłem już nie zawracać głowy osobie, którą olałem, usunąłem nawet numer z telefonu, choć wiem, że i On jest samotny, ale czy można się bawić ludzkimi uczuciami! Muszę odpokutować własne błędy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzkie uczucia to nie zabawka. Po części Cię rozgrzeszam, bo żałujesz i masz tego wszystkiego świadomość. Niestety z ludźmi tak jest, że trzeba brać odpowiedzialność za to, co mówimy i robimy, a ponadto być w tym konsekwentnym. Myślę, że gdybyś podjął decyzję o odnowieniu kontaktu z Nim, pozostałby zapewne miedzy Wami ten kwas. Kwestia tego co On do Ciebie czuł.
      Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, ale mnie moja samotność już powoli przerasta. Wracam do tego pustego pokoju i tak naprawdę mam ochotę iść spać albo wyć. Cieszę się, że zaczął się nowy semestr na uczelni, przynajmniej do tej 18 jestem poza domem i mam głowę zajętą innymi rzeczami.
      Pewnie już tego nie odczytasz, zatem życzę Ci dobrej i spokojnej nocy :))

      Usuń
  6. Masz rację! Wcześniej padło kilka obietnic, zapewnień, a potem cisza, milczenie, ale nie wiem do końca, czy to wynikało z mojego wyboru, czy z różnicy oczekiwań. Smutne jest też to, że pisze się bardzo dobrze, a na spotkaniu nie jest już tak, jak wydawało się, że będzie. Moja samotność nie jest taka zła, tzn. nie jestem aż taki samotny, może w niektórych kwestiach jestem sam, ale nie mam z tym większego problemu, Staram się żyć bardzo intensywnie i realizować się na wielu polach to chyba znacznie ułatwia problem samobycia! POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie dlatego cieszę się, że mam uczelnię i dołożyłem sobie trochę obowiązków, bo to na parę godzin w ciągu dnia pozwala nie myśleć o problemach uczuciowych. Tylko ja zaczynam, ponownie, przyzwyczajać się do samotności. Do samotnego spędzania każdego wieczoru w domu przed komputerem, gotowania tylko dla siebie, czy samotnych spacerów. Jednak to prawda, że najlepszą ucieczką od pewnych problemów, jest rzucenie się w wir pracy. Przesyłam cieplutkie pozdrowienia :)

      Usuń

© Agata | WS | x.