Zima zawsze wydawała mi się romantyczna. Zaczerwienione policzki, wielkie kubki herbaty trzymane w obu rączkach żeby je ogrzać, ciepłe wełniane swetry, spacery wśród wszechogarniającej bieli, wigilia, prezenty, lampki, choinki w oknach to wszystko jest dla mnie cholernie słodkie i romantyczne. Nawet ludzie którzy często zakładają taką warstwę ubrań na siebie, że obsypani śniegiem wyglądają jak żywe bałwanki są słodcy. Zimą wszystko jest inne, wyblakłe, białe, ale jednak kolorowe i radosne. Zawsze chciałem usiąść z chłopakiem przy piecyku z którego widać i czuć ciepło żywych płomieni ognia, chciałem siedzieć z nim wtulony jedno w drugie, pijąc wielki kubek ciepłej herbaty w wełnianym sweterku. Chciałem też usiąść z chłopakiem na parapecie, rozmawiając, oglądać krzątających się na ulicach ludzi. Żywe bałwanki szukające kolorowego papieru na opakowanie prezentu, lampek na choinkę, bo zeszłoroczne się spaliły, czy po prostu kursujących do rodziny. Święta to bardzo romantyczne chwile. Jedyne w swoim rodzaju. Rodzice ubierający choinki wraz z dziećmi, dziecko zakładające gwiazdkę na choinkę, wspólne przygotowania do świąt. Rodzinne święta. Miłość wtedy wisi w powietrzu i dotyka każdego, magia świąt.
Mam nadzieję, że kiedyś to poczuję.